Gdyby tylko zawsze w porę dostrzec belkę we własnym oku, o ile bylibyśmy lepsi?
A jednak w głębi duszy czuł już całe okrucieństwo, podłość, nikczemność nie tylko tego postępku, lecz całego próżniaczego, rozpustnego, bezwzględnego i samolubnego życia.
Książe Dymitr Niechludow: Rozerwę kłamstwo, które mnie oplątało, choćby mnie to miało, nie wiem ile kosztować, do wszystkiego się przyznam, wszystkim powiem prawdę i uczynię to, co nakazuje prawda. (..) Boże dopomóż mi , naucz mnie , przyjdź i zamieszkaj we mnie , i oczyść mnie od wszelkiego brudu.
To obrzydzenie, które ostatnio, a zwłaszcza dzisiaj czuł do ludzi, było obrzydzeniem do samego siebie. (..) Dziwna rzecz: odkąd Niechludow pojął, że jest zły i sam sobie stał się wstrętny, przestał odczuwać wstręt do innych.
I w jego wyobraźni nastąpiło to, co zdarza się tak często, a mianowicie, że dawno nie widziana twarz ukochanego człowieka, która z początku zdumiewała zewnętrznymi zmianami, jakimi ją naznaczyły lata rozłąki, stopniowo staje się zupełnie taka sama jak była przed wielu laty; znikają wszystkie zmiany i przed oczyma duszy zostaje tylko charakterystyczny wyraz jedynej, niepowtarzalnej, duchowej osobowości.
o matce: Wmawiał w siebie , że pragnie by wyzwoliła się od cierpień, w rzeczywistości zaś chciał sam uwolnić się od widoku jej cierpienia.
Przecie ten chłopak nie jest jakimś wyjątkowym złoczyńcą, ale najzwyklejszym człowiekiem, tym zaś czym jest stał się tylko dlatego, że znajdował się w warunkach, które tworzą takich ludzi. I chyba jest zupełnie jasne, że po to by nie było takich chłopców, trzeba się postarać o usunięcie warunków, w których kształtują się te nieszczęsne istoty.
Okropność! Człowiek nie wie czego tu więcej - okrucieństwa czy nonsensu. Ale zdaje się, że zarówno jedno jak i drugie doprowadzono do ostatecznych granic.
Nie dostrzegamy, że ci ludzie stworzyli sobie wypaczone pojęcia o życiu, o tym co dobre, a co złe, po to by usprawiedliwić swoje poglądy, a nie dostrzegamy tylko dlatego, że ludzie o tak wypaczonych pojęciach stanowią większość i że my sami do nich należymy.
Co było wcześniej: czy najpierw ulitował się nad nią, czy też najpierw przypomniał sobie własne grzechy, swoją ohydę właśnie w tym, co jej teraz zarzucał - tego nie pamiętał. Ale nagle poczuł się winny i zrobiło mu się jej żal.
Dla Niechludowa było jasne, że obaj ci ludzie mieli natury bogate, a byli tylko zaniedbani i zdeformowani psychicznie, jak bywa z roślinami, o które nikt nie dba.
Wiedział, że w sytuacji, w której ich postawiono musieli być tacy, jacy byli, a jednak nie mógł opanować odrazy.
Ale z ludźmi nie można obchodzić się bez miłości, tak samo jak nie można obchodzić się nieostrożnie z pszczołami. Jeżeli zacząć się obchodzić z nimi nieostrożnie, można zaszkodzić i im i sobie.
Chłopi stopniowo doszli do takiego stanu, że sami nie widzą całej okropności swej doli i nie skarżą się na swój los. Dlatego my również uważamy, że to jest rzecz naturalna i że tak być powinno. (...) Trzeba znaleźć środki żeby tak nie było, albo przynajmniej samemu nie brać w tym udziału.
Co zrobić żeby ludzie żyjący w naszej epoce, chrześcijanie, humanitarni, po prostu dobrzy ludzie, zaczęli popełniać najokropniejsze łajdactwa, nie czując, że są winni, to możliwe jest tylko jedno rozwiązanie: trzeba, żeby było tak właśnie jak jest, trzeba, żeby ci ludzie zostali gubernatorami, naczelnikami więzień, oficerami stójkowymi, to jest żeby po pierwsze byli przekonani, że istnieje tak instytucja, zwana służbą państwową, która pozwala obchodzić się z człowiekiem jak z rzeczą, bez ludzkiego , braterskiego stosunku do niego, a po drugie, żeby organizacja tej służby państwowej była tak pomyślana, żeby odpowiedzialność za skutki ich postępowania z ludźmi nie spadała osobiście na nikogo.
Jedyny i niewątpliwy sposób ocalenia przed okrutnym złem, które ludzie cierpią, polega tylko na tym, żeby ludzie uznawali się zawsze za winnych wobec Boga i dlatego za niezdolnych ani do tego, by karać ani do tego, by innych zmuszać do poprawy. (..) Ludzie chcieli dokonać rzeczy niemożliwej: sami będąc źli, chcieli naprawiać zło (..) należało przebaczać, zawsze wszystkim przebaczać, nieskończoną ilość razy, ponieważ nie ma takich ludzi, którzy sami nie byliby winni.
"Zmartwychwstanie" - Lew Tołstoj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz